niedziela, 22 marca 2015

#4 Jest moc, jest radość!

Buhuhu, w końcu coś nowego przelewam na te cyfrowe kartki!
Natchnieniem są radości ostatnich dni, te małe, te tyciii większe i te przeogromne.
Czymże są każde z nich?

Otóż to! Wczoraj, tj. 21 marca, wraz z esencją mojej przeogromnej radości- moim cudownym chłopakiem, wybraliśmy się do bydgoskiej Estrady na koncert cienkiej, pomarszczonej kiełbasy- Kabanosa. On w sumie biedny nie wiedział, czego się spodziewać, bo i z zespołem nadto zaznajomiony nie był, ale radość, taka tyci większa, która przemawiała przez jego hipnotyzujące oczęta była dla mnie doskonałym znakiem, że koncert mu się spodobał. Co do koncertu samego, to nawet nie wiem czy jest sens się rozpisywać- zespół taki sam jak żaden, atmosfera taka sama jak żadna, nic, tylko polecać i polecaaać i wywoływać radość łańcuchowo.

Tak, radość w tym poście wystąpi jeszcze miliony razy :)

Radości, te maleńkie, to drobnostki, jak choćby pozytywne oceny, zrozumienie tematów, czy nawet głupie, ale przepyszne kanapki, zrobione przez mamę na kolację.
Te tyci większe, jak wyżej- wszystko, co dostrzegam w jego oczach.
Te przeogromne? On :) To, że jest, że właśnie w te oczy mogę niemal co dnia spoglądać, że dzięki niemu się uśmiecham, że mogę swoją osobą jemu dostarczać trochę radości w szarej naszej codzienności.

Wspólne chwile, koncerty, miłość!
A człowiek głupi nawet nie wiedział, że coś, opisane tylko jednym takim magicznym słowem, może tak znacząco zmieniać jego życie, wprowadzając chaos. Taki chaos, który jest najlepszym ze wszystkich chaosów.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz