czwartek, 13 listopada 2014

#2 Pączki

Do tego posta natchnęła mnie rzecz niezwykle banalna, nad którą zastanawiam się każdym razem, kiedy mam okazję delektować się słodkością, jaką są pączki, a mianowicie: po co w nich dżem?
Wiem, głupie. Ale gdyby spojrzeć na to z zupełnie innej strony...
Osobiście zawsze się go pozbywam, bo po prostu wolę samo ciasto, najlepiej w otoczce z lukru. Tyle, że w tej samej chwili ktoś inny również rozkoszujący się tym kalorycznym przysmakiem, może go pałaszować właśnie dla tego nadzienia! I teraz tak.
Wydaje mi się, że całkiem podobnie jest z ludźmi. Jedni cenią sobie człowieka za otoczkę, inni za wnętrze, to raczej wniosek, który nasunął się każdemu, w stosunkowo krótkim czasie. Tyle, że jest on naprawdę jak najbardziej słuszny i możliwy do spostrzeżenia, kiedy tylko odejdziemy na dłuższą chwilę od komputera czy odłożymy telefon, a wdamy się w sieć ludzkich relacji. Osobiście jest to dla mnie przykry fakt, ale cóż- tak było, jest i pewnie nadal będzie... taka mentalność człowieka- ponoć rozumnego.

W tej całej filozofii, którą wysnułam z jedzenia, jakkolwiek absurdalne to nie jest, jest jeszcze jeden aspekt zachowań międzyludzkich i w sumie nie tylko takich, bo raczej po prostu, różnych zachowań.
Ja tych tytułowych pączków mogę nie lubić, ale wybieram to, co bardziej mi odpowiada i tym się delektuję. Z perspektywy osoby trzeciej równie dobrze mogłabym zostać uznana za kompletną idiotkę, a stojąc przed ladą w cukierni wybrać przykładowego donuta czy gniazdko. Ale to nie to samo...
W odniesieniu do całej myślicielskiej aury tegoż posta- nie da się tak łatwo zastąpić... w sumie niczego. Ani jednego człowieka innym, ani zwyczajów tymi narzuconymi z zewnątrz, no po ludzku się nie da. Można próbować dostrzegać w tym, co mamy pozytywne strony, tak samo jak można negować tego minusy. Ale zastępstwo nigdy nie będzie takie samo jak jego podmiot, nigdy...
Zostawiając już kwestię zmian i zastępstw, przejdźmy do innych- jakaś ludzka logika, selekcja, praca. I pisząc praca, nie mam na myśli tej fizycznej, ale taką nad sobą i drugą osobą. Okej, mogę dokonać innego wyboru i nie narzekać, ale dlaczego? Ułatwianie sobie życia w każdym jego aspekcie nie jest wcale rzeczą dobrą, sądzę, że raczej niekiedy nawet bardziej ściąga na dno i dobija, niż wzbogaca i usuwa komplikacje, problemy. Bo spójrz- możesz wybrać- łatwa droga lub jej cięższy odpowiednik. I oczywiście, masz pełną dowolność. Ale chyba widzisz sam, czytelniku, i raczej też wiesz z doświadczenia, że w życiu łatwo nie jest zawsze, a zmagania na trudniejszej drodze zaprawią Cię w boju jak nic innego...

Szczerze, któż się spodziewał, zaglądając tutaj, że zaczynając od jedzonka można skończyć na rozmyślaniu o życiowych drogach, trudnościach, wyborach? Bo chyba nawet ja sama bym na to nie wpadła. Takie rzeczy tylko tutaj!
I tak, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że akurat tworząc taką wybujałą, choć w istocie przyziemną filozofię, wokół drożdżowego wypieku z nadzieniem, może się ona wydawać komiczna. Ale może właśnie przez ten komizm ktoś lepiej zrozumie co chcę tym postem przekazać i jakoś go on zainspiruje, tak jak mnie zainspirował ot, głupi pączek. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz